Biały puch pokrył rude dachy wokół i spiczaste szczyty gór.
Wyjechaliśmy na Święta. Plecaki wypchaliśmy kruchymi imbirowymi pierniczkami i wyruszyliśmy w góry całą rodziną. Wszyscy w końcu mają czas dla siebie. Wieczorami popijamy łapczywie grzane wino, sprawdzamy siebie grając w planszówki, rozmawiamy ze sobą o rzeczach ważnych i tych trochę mniej. Nikomu się nigdzie nie spieszy, nikomu się nic nie przypala i żaden zegar nie tyka szybciej niż zazwyczaj.
W tym roku ktoś za nas ulepi pierogi, ugotuje barszcz i upiecze makowiec, po to żebyśmy mogli świętować w spokoju, bez pośpiechu i z dużym pokładem energii !
Ale jeśli Wy właśnie w tej chwili nie wiecie który garnek łapać w ręce, czujecie „świąteczny” pośpiech, a prezenty jeszcze czekają na zapakowanie…weźcie kilka głębokich oddechów i pamiętajcie, że Święta odbędą się nawet jeśli barszcz wyjdzie za kwaśny, a makowiec za suchy i tak naprawdę nie to się liczy. Najważniejszy jest czas, który spędzicie razem ze swoimi bliskimi <3
Tego właśnie Wam życzę, żebyście byli RAZEM 🙂
A dzisiejszy przepis na pierniczki jest jednym z najlepszych, jakie robiłam w swoim życiu. W smaku bardzo przypominają te z IKEA, więc nikt nie będzie zawiedziony !
Nie trzeba czekać, aż zmiękną, bo są kruche od razu po upieczeniu 🙂
Przepis zaczerpnięty z Pracowni Artystycznej Sarzyński w Kazimierzu Dolnym <3
‚
*Pamiętacie, że pierniczki powinny leżakować w lodówce 12h, więc najlepiej ciasto zrobić wieczorem i zostawić je na noc.
Sposób przygotowania:
W kąpieli wodnej podgrzewamy miód, cukier, przyprawy i sól, do rozpuszczenia cukru.
Dodajemy sodę i masło. Dokładnie mieszamy. Odstawiamy z palnika, aby ostygła. Dodajemy jajko. Mieszamy.
Na koniec dodajemy przesianą mąkę i delikatnie mieszamy do połączenia się wszystkich składników.
Zwijamy ciasto w folię spożywczą i wstawiamy do lodówki na 12 h.
Po tym czasie ciasto wałkujemy (grubość ok. 3 mm), wycinamy kształty.
Pieczemy w temperaturze 180 C przez ok.7min ( w zależności od nagrzania piekarnika i grubości ciasta)