ANZAC BISCUITS
Te ciastka to połączenie jedwabistego smaku masła, słodyczy kokosa i odrobiny nostalgii związanej z historią ich powstania. Piekąc je przenoszę się w inne czasy, a w ich smaku wyczuwam lekki powiem tęsknoty, słodki aromat miłości i intensywny zapach nadziei. Jakby w każdym ciastku siedział duch spragnionych kobiet.Wszystko dlatego, że zostały one wymyślone podczas I wojny światowej, kiedy to australijskie matki, czy żony piekły i wysyłały je swoim mężczyznom walczącym w ANZAC ( Australian and New Zealand Army Corps ).
Ciastka są bardzo wytrzymałe w podróży i praktycznie w ogóle się nie kruszą, co oznacza, że możecie je potajemnie jeść w samochodzie lub pod kołdrą, a słowa „uważaj ,żeby nie nakruszyć” tym razem nie będą Was dotyczyć.
Warto je zrobić 25 kwietnia, kiedy to Autsralia i Nowa Zelandia obchodzą „Anzac Day” upamiętniający wszystkich tych którzy stracili życie w czasie operacji wojskowych. My robimy je cały rok, bo są pysznym dodatkiem do kawy, który utrzymuje dłuugo swoją świeżość.
Masło rozpuszczamy na bardzo małym ogniu (nie gotujemy). Dodajemy syrop i mieszamy. Kiedy całość się rozpuści i połączy, zdejmujemy z ognia. Sodę łączymy z dwoma łyżkami wrzątku, mieszamy (powstanie piana) i dodajemy do roztopionego masła. Odstawiamy.
Płatki łączymy z mąką, kokosem, cukrem i .masą. Dokładnie mieszamy i przy pomocy łyżki formujemy „pulpeciki”. Lekko dociskamy ręką i układamy na blasze, wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy ok.8-10min w 180 C. Studzimy na kratce. Początkowo są bardzo miękkie, ale szybko twardnieją.
Możemy przechowywać w pudełku/słoiku przez długi czas !