Uwielbiam wiosnę. Wszystkie drzewa powoli się budzą i nieśmiało zmieniają swoje kolory. Co jakiś czas tęcza koloruje błękitne niebo, a ptaki śpiewają swoją poranną pieśń o wschodzie słońca. Na naszym stole stoi już zielony bukszpan wraz z pastelowymi kurami, a ja przeglądam tysiące stron poszukiwaniu wielkanocnych potraw. W tym roku zamiast tradycyjnego sernika będzie tzw. tofurnik. Tofurnik to sernik bez sera, choć Signor zabronił mi go nazywać sernikiem, mówiąc, że nie można nazywać czegoś sernikiem, skoro nie ma w sobie ani grama sera. Może i ma trochę racji, ale i trochę pewnie jej nie ma, gdyż „to coś” smakuje naprawdę podobnie. Jest aksamitny, kremowy i syty. Dodatkowo, mogą go jeść weganie, alergicy czy osoby na diecie. Nie ma w sobie ani sera, ani jajek 🙂 ! Możemy dorzucić do niego cokolwiek chcemy: czekoladę, rodzynki, suszoną żurawinę, orzechy, wiórki kokosowe…. na cokolwiek przyjdzie nam ochota. Wypróbujcie i sami oceńcie 🙂
Rodzynki namaczamy kilka minut we wrzątku.
Blendujemy odsączone tofu. Dodajemy resztę składników (oprócz dodatków) i miksujemy. Połowę czekolady kroimy na drobną kosteczkę (drugą połowę zostawiamy na polewę). Kawałki czekolady wraz z odsączonymi rodzynkami dodajemy do masy. Mieszamy. Przelewamy do formy (obłożonej papierem). Pieczemy w 180 stopniach przez ok.50 minut. Studzimy kilka godzin. Pozostałą część czekolady rozpuszczamy w kąpieli wodnej lub w mikrofalówce (uważając, aby się nie przypaliła). Polewamy nią ostudzone ciasto.
rozumiem, ze chodzi o 600 gram tofu?
tak 🙂 już poprawiłam 🙂